niedziela, 23 września 2018

Lasciate ogne speranza, voi ch’intrate



Postawmy dziś na szczerość. 
Uczucie całkowitego dooma, gdy trzeba poderwać swoje spocone, zapijaczone tanim piwem dupsko, by w końcu wyjść z sal wykładowych i znaleźć uczciwą robotę - większość z nas to przeżyje. Czuliśmy przerażenie, przestępując bramę uniwersytetu, BO JUŻ JESTEŚMY TACY DOROŚLI, a po latach wspominamy to na równi z wejściem do każdej innej szkoły, która była udziałem naszego życia. A po latach - psikus: ledwo po osiągnięciu najwyższego levelu w rpgu zwanym studiami, okazuje się, że to ledwie smętny pagórek, ze szczytu którego widać prawdziwe góry. Zasrane Andy, nad którymi latają kondory żądne twojego mięsa.
Póki studiowałam, wejście w prawdziwą dorosłość alias odpowiedzialność za swoje spocone dupsko wydawało mi się zupełnie inną rzeczywistością. Właściwie to nie wyobrażałam sobie dalszego życia, tak, jak z początku nie wyobrażamy sobie życia po przymusowym wyjeździe, zwolnieniu po przepracowaniu trzydziestu lat, odejściu kogoś, kto był ważny. Zrobiłam dyplom - i nagle możesz zrobić wszystko, tylko jednak nie wiesz, co dokładnie. 
Po czym okazuje się, jak zwykle zresztą, że życie i tak płynie dalej. Nawet jeśli specjalnie nie umiesz pływać, to i tak cię gdzieś poniesie. A początkowy ogień z dupy na myśl o tym, że musisz coś zmienić w swoim życiu, jest dobry. Ogień oczyszcza, mówiąc niuejdżowym slangiem.
Praca jest fajna, i paradoksalnie oznacza wolność. Nie zawsze, bo zabrzmi to nazbyt idealistycznie. Ale jednak widmo wiecznego uwiązania kolosami,  sesjami i egzaminami nagle znika. Wychodzisz z pracy i jeśli nie musisz zabierać jej do domu, to możesz zająć się gospodarstwem, rodziną albo tym, co lubisz. I dostajesz wymierne korzyści ze swojej pracy - a nie nic nie znaczącą w skali wszechświata piątkę, dwóję czy tam pałę, plus myśl, że może jakoś tam trochę odrobinę zaprocentuje to w przyszłości. 
Zatem to, o co mi się rozchodzi, fachowo nazywa się ekspozycją z desensytyzacją. W slangu niuejdżowym -  stawieniem czoła swoim obawom i odwrażliwieniem na nie poprzez spoglądanie im w oczy.
Prędzej czy później zawsze się okaże, że nie ma się czego bać.

6 komentarzy:

  1. Żabciu jak ja Cię uwielbiam! Twoje teksty nie dość, że okraszone solidną dozą humoru i świetnych porównań, to są w dodatku przemyślanymi i trafnymi spostrzeżeniami. Kończę właśnie studia,a tu takie pocieszające wywody :D
    Miło jest mieć świadomość, że ktoś choć w przybliżeniu, przeżywa te same rozterki co ja :D Niby banał bo każdy prędzej czy później musi przez to przejść, lecz wciąż pocieszające.
    Dziękuję za poprawę humoru po raz kolejny. Pisz więcej! Rysuj częściej! Niech moc będzie z Tobą :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mi humor poprawiają takie komentarze <3
      Trzymam kciuki, po skończeniu studiów przychodzi przede wszystkim wielka ulga :)

      Usuń
  2. Szczerze zazdroszczę podejścia. Dla mnie żywot odpowiedzialny jest nieustającą walką o byt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dopiero na początku, zobaczymy jak będę śpiewać za parę lat ;) ale póki co wolę to, jak jest teraz, niż studencką krainę darmozjadztwa.

      Usuń
  3. No, w pracy też różnie bywa,ale super,ze tak rozsądnie patrzysz.Ja akurat mam teraz spokój,wrócę do domu,obejrzę sobie coś..Jak powiedział lord Vetinari:Kłopoty i tak od nas przyjdą,trzeba wyjść im naprzeciw.Rysunek śliczny,zwłaszcza nogi i buty.Powodzenia!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie!
      Bywa różnie, zdążyłam się już o tym przekonać - zobaczymy jak będzie dalej :)

      Usuń