sobota, 9 czerwca 2018

Pisaniem mając obrzękłą głowicę

Odwracam się razu pewnego, a tu Norwid w wersji deluxe (deluxe, czyli jeszcze przed emigracją). Gdybym to była tylko ja, ale kupiłam sobie tę torbę i na widok Norwida moja mama od razu stwierdziła, że wygląda jak Szogun. No okej, Szogun talent literacki ma, ale póki co nie chce dokonywać skrętu koniecznego w poezji polskiej. Ani nie rzuca w Mickiewicza metaforycznymi cegłami.

Znalezione obrazy dla zapytania norwid
Norwid szykujący się do rzutu cegłą,
rycina poglądowa 
Magisterka skończona, ma 69 stron (69 zawsze śmieszne, podobnie jak 666) i czeka na swój sąd ostateczny, a mi powoli odrasta dusza. Aż do teraz nie umiem się przestawić na tryb odpoczynku, wciąż odruchowo wyliczam, ile mam danego dnia godzin na snucie rozważań na temat Norwidowego opiewania Danta strof i nieodmiennie się dziwię, że dziś jednak nie będzie wykonywania tej wspaniałej, nikomu niepotrzebnej roboty. Nikomu - poza mną. Generalnie osiągnęłam tym studiami wszystko, co chciałam osiągnąć 5 lat temu i choćbym szła przez ciemną dolinę, to zła się nie ulęknę, bo pieprzoną gramatykę historyczną zdałam za pierwszym razem, więc mało co mnie teraz przestraszy. 

Z drugiej strony łapię się z głowę, jak pomyślę, że moje bytowanie na uczelni jest niemal ekwiwalentem czasu, jaki spędziłam w liceum, gimbazie i w części podbazy - i teraz nagle tego nie będzie. To, o czym mówi popularny cytacik z Tyrmanda - który jest odpowiedzią na pytanie, jak przejść przez studia, nie straciwszy wiary w życie - wyryło się również i w moim życiorysie. Nihilizm, pewna anhedonia i utrata poczucia bezpieczeństwa, które zrodziły się podczas mego wyłupywania sobie oczu studiowania na historii, tak do końca nie opuszczą mnie już nigdy. I nagle zarówno to, jak i całość przyjemnych doświadczeń będących udziałem studiowania, staje się właśnie wspomnieniem.
Jeśli mi się uda, strzelę sobie jakieś kursy czy tam podyplomówkę, bo już lepiej dalej się uczyć niż od razu po studiach zawęzić swoje zainteresowania do memów o piłkarzach - ale na ten moment coś się kończy bezpowrotnie. Bezkres Wielkiej Kuwety Życia, której nie przysłania już kolokwium z deklinacji, zarazem podnosi na duchu, jak i rodzi niepokój.

Ale sumie to nawet jakbym miała przenieść się w czasie i powiedzieć swojemu przeszłemu ja "rzuć to historyczne piździelstwo", to bym się nie przeniosła. W moim sędziwym wieku zaczyna się powoli akceptować debilizmy wieku młodzieńczego. Tak naprawdę jedyne, co chciało by się zrobić, to powiedzieć tej przeszłej wersji siebie, że nie ma co się przejmować. Nie ma co być dla siebie takim surowym. Jest się zbyt cennym, by marnować życie na zastanawianie się, czy skoro nie zdałem egzaminu, to się nie nadaję do niczego.

...Dobra, teraz serio - nawet nie wiecie, jak się cieszę, skoro już zaraz uwolnię się od tej całej chujozy humoru studenckiego. HEHE, CAŁY SEMESTR W JEDEN ŁIKEND, UDOSTĘPNIJ PLATYNOWĄ MAGDĘ GESSLER TO ZDASZ, LEL ZNOWU W DUPIE PRZED SESJĄ IKS DE XDDDD
Kurwa, schnij.