czwartek, 7 lutego 2019

Rzecz o bizarności


Poszłam ostatnio na konwent i w trakcie jego trwania zdałam sobie sprawę, że chyba jestem dziwna. Wcale nie dlatego, że zdarza mi się do dziś pójść na konwent - dlatego, że uczułam na nim nieprzepartą chęć udawania memu z dzieckiem wysmarowanym masłem orzechowym. Toteż wszystko rozbija się o z pozoru niewinne "A". (Kto widział, ten wie.) Z pozoru. Pod warstewką owego masła znajduje się sporo powodów, dlaczego człowiek zachowuje się inaczej niż inni. Albo inaczej niż to, czego inni oczekują.
Bycie dziwnym czasem jest fajne. To śpiewanie kolęd w kwietniu, szczery śmiech w nieodpowiednich miejscach z poczuciem absolutnej wolności. Jedzenie margaryny prosto z pojemnika, rzucanie bakłażanem z szóstego piętra, kolekcjonowanie rzeczy raczej głupich i mało wartościowych. Nieszkodliwe dziwactwa, które przy odrobinie szczęścia zostaną zaakceptowane. (Jeśli umiejętnie rzucisz bakłażanem, to będzie to nieszkodliwe.)
Ale żeby być dziwnym, trzeba mieć jaja. Trzeba je mieć, by udźwignąć własną niekonwencjonalność i być w niej konsekwentnym. Chociażby po to, by się przez to nią definiować, nie egzaltować tym i do tego nie przejmować cudzą opinią.
Bo bycie dziwnym przestanie być fajne. Będzie oznaczać rozpacz po każdym wytknięciu palcem, niezależnie od tego, czy twoje zachowanie rzeczywiście było tak dziwaczne. Będzie to zastanawianie się, co właściwie jest z tobą nie tak, skoro zamieniasz się w nierozgarniętego dziwoląga, kiedy czujesz się niepewnie i kiedy się zdenerwujesz. To też godzenie się z rolą wioskowego głupka, bo to w sumie łatwiejsze niż pokazanie swoje prawdziwej twarzy. Wreszcie - oznacza to właśnie niepewność, gdzie kończy się charakter, a gdzie zaczyna przyzwyczajenie, odgrywanie roli. Czasem poza.
Stąd moje początkowe "chyba".

***

Pozostając w temacie konwentu - wybrałam się na Zjavę, aby wypróbować prototypowy sposób rysowania, czyli dosiadanie się do grających w rpg i rysowanie ich postaci. Poszło mi chyba nienajgorzej jak na pierwszy raz, w każdym razie gdyby wyszło to bardziej koherentne (bo narysowałam dwa rozbudowane ludziki, a reszta powstała jako błyskawiczne szkice, bo ku memu zdziwku gra się zaczęła kończyć), to w ogóle byłoby pysznie. W każdym razie - polecam się.


PS Piszecie mi czasem miłe komentarze tutaj - bardzo za nie dziękuję, czasami są jak terapia szczeniaczkami. Jeśli nie odpisuję na nie, to dlatego, że Blogspot nie ma jakichś kaczi powiadomień o komentarzach. Dlatego czasem zauważam je dopiero po jakimś czasie, a potem mi fstyd tak opieszale odpisywać, uh.

Rycina 1. Efekt Zjavy, wincyj na moim Lolstagramie

poniedziałek, 31 grudnia 2018

2018


A taki to był stary rok, co więcej dodać. Nowy rok jest zawsze dziwny (w ogóle klimat sylwestra jest dla mnie dziwny), nie lubię też lat nieparzystych, ale staram się nie marudzić.
Szęśliwego Nowego Roku, niech Wam się darzy!

środa, 26 grudnia 2018

Świąteczne mądrości

Czy to ptak? Czy to Superman? Nie, to ja się wreszcie ogarnęłam.
Nie jest to jeszcze dzień, w który dokonam podsumowania żywota z minionego roku, ale wolne tempo Świąt i tak do tego prowokuje. Zaniedbałam bloga, mając, owszem, milion innych rzeczy do roboty - w tym utrzymywanie przy życiu resztek duszy - ale też wmawiając sobie, że moje jajowate ludziki zatrzymały się mentalnie w 2012 roku i już nikogo nie bawią.
Dlatego na Święta życzę Wam, byście jak najlepiej spożytkowali te okruszki wolnego czasu. I nigdy nie wmawiajcie sobie, że tkwicie w 2012 roku. To by badziewiasty rok i już dawno jest za nami.