wtorek, 26 lipca 2016

Tkanina z Derpeux, czyli powrót Klodmana Wykształciucha


WRÓCIŁAM. Po półrocznej przerwie.
Wypadałoby się wytłumaczyć z największej jak do tej pory przerwy - no cóż, eee, wytłumaczenie jest o tyle proste, co beznadziejne, bo rozchodzi się o czas i chęci, których w ostatnich miesiącach mi brakło. Nie jestem też mistrzem multitaskingu i kiedy rysowałam, to ograniczyłam się do zlecenia, a kiedy nie rysowałam, cisnęłam licencjat i ogarniałam resztek studiów. Z powodzeniem.

Komiksy zasadniczo zaczęłam rysować w chwili, gdy jedyną alternatywą dla studiów wydawała mi się telesprzedaż misek Kuronia, a ten ból istnienia uwieczniłam tutaj. Próba studiowania historii była, nie zawahajmy się tego dosadnie powiedzieć, niekończącą się sraką - z wielu przyczyn, ale nie rozwódźmy się nad tym. Wybrałam polonistykę, bo zawsze tego chciałam, niezależnie od komentarzy "to co, będziesz uczyć w szkole?". I tu mi się udało, od ponad dwóch tygodni mam wyższe wykształcenie. Wiem, że licencjat z polonistyki brzmi tylko trochę lepiej od dźwięku poduszki-pierdziuszki, ale nie odbieram sobie frajdy, że skończyłam studia.

Toteż na tkaninie z Derpeux uwieczniłam zarówno ten wiekopomny moment, jak i wszystkich, którzy mnie w naparzaniu licencjatów wspierali lub ze mną go oblewali, yyy, świętowali - rodzicieli, Humbaczka, mężczyznę mojego, Dolana (to ta dwójka na prawo), Toldie z mężczyzną swoim, dziadka mężczyzny (kibicował) i, cóż, Jana Długosza (prawy dolny róg). Nikt nie rozumie moich uczuć wobec Długosza, a jest to facet, który też nie skończył studiów historycznych i wyszedł na tym wcale nieźle. Poświęciłam mu dwie płomienne prace roczne (na obu kierunkach) i jedną prezentację. 
Tkanina z Bayeux nasunęła mi się dzięki lekturze 1000 lat wkurzania Francuzów, a że pisałam o Joannie d'Arc i innych rycerskich lasencjach u Mickiewicza (sic), to tym bardziej pasowała mi niezgorzej, zwłaszcza że od dawna miałam chrapkę na narysowanie czegoś w średniowiecznej stylówce. Uraczyłabym Was wspaniałą rzeczą, jaką jest zrzut fragmentu mojej pracy w Comic Sansie (nie pytajcie, dlaczego), ale fragment ów został w domu, a ja aktualnie bujam się nad morzem. (Z tego też powodu nie wrzucam skanu, a zdjęcie Tkaniny, którą narysowałam tymi oto ryncami, nie w Fotoszopie).

Zatem - bujam się dalej, morskie całusy i do następnego!